Christopher Lee - The Curse Of Frankenstein (1957) DVDRip (SiRiUs sHaRe), stare horrory

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
00:00:05:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.00:00:09:Ponad sto lat temu,|w górskiej wiosce w Szwajcarii00:00:12:żył człowiek, którego dziwne|eksperymenty na umarłych00:00:15:stały się legendš.00:00:18:Przerażajšca historia|wcišż kršży po wiecie.00:00:23:Tš legendš jest...00:00:25:PRZEKLEŃSTWO FRANKENSTEINA00:03:13:- Pomóż nam, ojcze!|- Co z jedzeniem?00:03:16:- Oni nas głodzš!|- Zostanie tu ojciec?00:03:21:Ten człowiek oszalał.00:03:22:Na pewno chce ksišdz|wejć do niego sam?00:03:46:Ma pan gocia,|baronie Frankenstein.00:03:49:W razie potrzeby,|będę na zewnštrz.00:04:00:Podobno chciał|mnie pan widzieć.00:04:06:Pragnie pan pocieszenia?|Czy tak?00:04:10:Proszę pocieszać tych,|którym tego potrzeba.00:04:14:Posłałem po księdza,|bo nie mam się do kogo zwrócić.00:04:17:Ludzie ufajš księdzu.00:04:19:Słuchajš księdza.00:04:26:Proszę posłuchać, a gdy skończę,|może im to ksišdz przekazać.00:04:30:Może wtedy mi uwierzš.00:04:32:- Powiem panu...|- To ja będę mówił, proszę posłuchać!00:04:35:Jeli pan myli, że moje|słowo co znaczy, to się pan myli.00:04:39:Może lepiej niech|nic mi pan nie mówi.00:04:42:- Zostanie ksišdz.|- Proszę zabrać ręce.00:04:44:- Powiedz, że zostaniesz!|- Mam zawołać straż?00:04:51:Przepraszam.|Proszę usišć.00:04:57:Przeprosiłem księdza.|To się już nie powtórzy.00:05:01:Jak pan chce.00:05:06:Jeli nie przekonam księdza,00:05:08:że to, co powiem,|jest najszczerszš prawdš,00:05:12:umrę w cišgu|najbliższej godziny.00:05:14:- Mówiłem panu...|- Może ojciec zrozumie.00:05:17:Lepiej niech pan|zacznie od poczštku.00:05:23:Kiedy to się zaczęło?00:05:26:Chyba, gdy byłem|dzieckiem i chodziłem do szkoły.00:05:30:Zawsze byłem|niezwykle zdolny.00:05:34:Ten głupiec, który|nas uczył mógł oszukiwać innych,00:05:37:ale cóż on wiedział?00:05:39:Nauczał tych samych|bzdur przez trzydzieci lat,00:05:41:i przez ten czas|chyba nie czytał nowych ksišżek.00:05:46:Gdy zmarła moja matka,|odziedziczyłem majštek Frankensteinów.00:05:50:To mi umożliwiło|realizację moich planów|osobistych i zawodowych.00:05:56:Wiktorze, mój chłopcze,00:05:58:jeste jedynym żyjšcym|członkiem rodziny Frankensteinów.00:06:02:Wiem, że będziesz|zachowywał się w sposób,00:06:04:który uczyniłby|twojš matkę dumnš z ciebie.00:06:08:Zrobię, co w mojej mocy. Dziękuję.00:06:11:Dziękuję wszystkim za przybycie.00:06:13:Do widzenia.00:06:20:Co cię do mnie sprowadza, ciociu?00:06:22:To delikatna sprawa, Wiktorze.00:06:25:Czy chodzi o fundusze,|które wypłacała ci moja matka?00:06:28:Proszę się nie martwić.|Będę je wcišż wypłacał.00:06:30:Jeste dobrym chłopcem, Wiktorze.|Twoja biedna matka byłaby dumna...00:06:33:- Tak, tak.|- Elżbieto, podziękuj kuzynowi.00:06:36:Nie ma potrzeby.00:06:37:Dalej, Elżbieto.|Podziękuj ładnie.00:06:40:Dziękuję.00:06:42:To dobra dziewczynka.|Kiedy będzie wspaniałš kobietš.00:06:45:- Z pewnociš.|- Będzie też dobrš żonš.00:06:48:- Do widzenia.|- Do widzenia.00:06:56:Pierwszego każdego miesišca,|twoja matka zwykła...00:06:58:- Rozumiem. Zrobię tak samo.|- Dziękuję.00:07:17:Dzień dobry.00:07:18:Czy to dom Frankensteinów?00:07:20:Tak.00:07:22:Nazywam się Paul Krempe.|Jestem umówiony z baronem|Frankensteinem.00:07:26:Ty musisz być Wiktor.|Będę twoim nauczycielem.00:07:29:Rozumiem.00:07:31:Ale to jeszcze|nie jest ustalone.00:07:33:To miała być tylko|rozmowa, by zdecydować,00:07:36:czy nadaje się pan|na to stanowisko.00:07:38:Tak, ale baron pisał do mnie00:07:40:i moje kwalifikacje|zdawały się go zadowalać.00:07:43:To prawda.00:07:45:- Mylę, że chciał zobaczyć, jak wyglšdam.|- Pewnie o to chodziło.00:07:49:- Powiesz ojcu, że przyjechałem?|- Mój ojciec nie żyje.00:07:53:- To absurd. Mam list...|- Nie żyje od dziesięciu lat.00:07:57:To ja szukałem nauczyciela.|Ja do pana napisałem.00:08:02:Więc to pan jest baronem?00:08:04:Jestem nim|odkšd skończyłem pięć lat.00:08:06:I szuka pan|nauczyciela dla syna?00:08:08:Mylałem, że list|zaoszczędzi mi wyjanień.00:08:11:Trudna rzecz w najbardziej|sprzyjajšcych okolicznociach.00:08:14:Mylę, że ujawnienie faktów|niczego nie zmieni.00:08:17:Miał pan być zatrudniony|jako mój nauczyciel,|zaakceptowany przez barona.00:08:21:Przyjmie pan tę posadę.|Będzie pan opłacany według planu.00:08:25:Przez kogo?00:08:26:Przez barona.|Jestem zamożny.00:08:29:Chce pan tę posadę?00:08:31:Będę zaszczycony,|panie baronie.00:08:40:Moja pierwsza opinia o Paulu|wkrótce się potwierdziła.00:08:43:Okazał się wspaniałym nauczycielem.00:08:46:Przez dwa lata nauczył mnie|wszystkiego, co wiedział,|ale kontynuowalimy00:08:50:zagłębiajšc się w rzeczy nieznane,|badajšc, notujšc, szukajšc...00:08:56:cišgle poszukujšc...00:08:58:aż stopniowo z naszych poszukiwań|wyłonił się jeden kierunek00:09:03:i to na nim ostatecznie|skupilimy całš naszš uwagę.00:09:08:Cały rok zajęło nam|odkrywanie tego, czego szukalimy.00:09:13:Wtedy, pewnej nocy,00:09:16:gdy dom pogršżony był w ciszy,00:09:19:nasze wysiłki|zostały wynagrodzone.00:12:21:Paul, on żyje.00:12:26:Paul, zrobilimy to!00:12:32:Zrobilimy!00:12:36:Jest jakie opónienie|między reakcjš sercowš|a pierwszš oznakš życia.00:12:41:Serce potrzebuje tego czasu,|by krew mogła dotrzeć do reszty ciała.00:12:49:Gdybymy mogli przedłużyć okres,|w którym ciało jest na pozór martwe,00:12:54:podczas, gdy serce wcišż bije,00:12:56:uzyskalibymy żyjšce ciało|z tlšcš się w nim iskierkš życia.00:13:00:Cóż to by znaczyło|dla chirurgii!00:13:04:Moglibymy ocalić setki istnień.00:13:07:Szok zredukowany do minimum,|bez utraty krwi.00:13:10:W przyszłym miesišcu|odbędzie się w Berne|zjazd Stowarzyszenia Lekarskiego.00:13:13:Zdšżymy przygotować dokumentację?00:13:15:To możliwe.00:13:17:- Ale tego nie zrobimy.|- Dlaczego nie?00:13:19:Następny zjazd odbędzie się za rok.|Po co czekać tak długo?00:13:22:Musimy poczekać.00:13:23:Wszystko dopiero przed nami.00:13:27:Dopiero zaczynamy.|Zdšżylimy zaledwie otworzyć drzwi.00:13:29:Teraz jest czas, by przejć|przez te drzwi i zobaczyć,|co się za nimi znajduje.00:13:34:Nie rozumiesz, Paul?|Odkrylimy ródło życia00:13:38:i dzięki niemu|ożywilimy martwš istotę.00:13:41:To ogromne odkrycie,|ale nie możemy na razie go ujawnić.00:13:46:Musimy zrobić następny krok.00:13:50:Przywrócilimy życie|martwemu zwierzęciu.00:13:55:Ale samo ożywianie|już nie wystarczy.00:13:58:Musimy stworzyć życie od poczštku.|Stworzyć własnš istotę,00:14:02:od podstaw.00:14:04:Co takiego?|O czym ty mówisz?00:14:08:Zapomnij o całoci.|Teraz musimy znaleć częci,00:14:11:kończyny, narzšdy,|a potem je połšczyć.00:14:15:- Połšczyć?|- Stworzyć najbardziej skomplikowanš|rzecz znanš człowiekowi:00:14:21:nowego człowieka.00:14:23:Musimy stworzyć|istotę ludzkš00:14:25:doskonale zbudowanš, o dłoniach|artysty i umyle geniusza.00:14:29:- Możemy to zrobić. Nie pojmujesz?|- Nie.00:14:32:Opowiadasz bzdury,|to bunt przeciwko naturze.00:14:36:To by się mogło le skończyć.00:14:38:Co z tobš?|Jak dotšd się nie wahałe.00:14:42:A co do buntu przeciw|naturze, czyż nie to włanie|robilimy dotšd z powodzeniem?00:14:45:Czy to, co umarło,|nie powinno pozostać martwe na zawsze?00:14:48:A jednak|przywrócilimy to do życia.00:14:51:Dzierżylimy w dłoniach|tajemnice, o których nikomu się nie niło.00:14:56:Łamalimy bariery natury|stawiane możliwociom człowieka!00:15:00:- Nic nas nie powstrzyma.|- Co chcesz zrobić?00:15:08:Na poczštek|potrzebujemy struktury, ciała.00:15:11:W zeszłym tygodniu|w Engelstadt powieszono człowieka,|jakiego złoczyńcę.00:15:14:Terroryzował okolicę|od miesięcy.00:15:18:Zostawiono jego ciało|na szubienicy za miastem, ku przestrodze.00:15:21:Będzie tam wisieć, aż zgnije...00:15:25:...albo, aż kto je ukradnie.00:16:53:Jak widać ptaki nie traciły czasu.00:16:58:Oczy...00:17:00:Zjadły mu pół głowy.00:17:09:Co zamierzasz zrobić?00:17:11:Obetnę głowę.|Na nic mi się nie przyda.00:18:26:Wrzuciłem jš do kwasu.|Za kilka minut nie będzie po niej ladu.00:18:34:Paul, pomóż mi|zdjšć mu ubranie, dobrze?00:18:52:Spójrz na te dłonie.00:18:54:Jakie toporne.|Nic dziwnego, że był złodziejem.00:18:57:Z takimi rękami|nie mógłby być nikim innym.00:19:00:Chyba, że gorylem.00:19:03:Mylę, że nie|powinnimy tego kontynuować.00:19:05:Powinnimy zaprezentować nasze|odkrycia na zjedzie Stowarzyszenia.00:19:08:- Jeli co pójdzie nie tak...|- Mam.00:19:11:- Co?|- Przypilnuj wszystkiego.00:19:14:Dokšd idziesz?00:19:15:Jeli wyjadę dzisiaj,|powinienem wrócić jutro wieczorem.00:19:18:- Wiktorze!|- Tak, Paul, o co chodzi?00:19:21:O czym ty mówisz?|Dokšd się wybierasz?00:19:23:Wybieram?00:19:24:Wyjeżdżam.|Opowiem ci, gdy wrócę.00:19:28:Nie dotykaj naszego przyjaciela.|Niech spoczywa w pokoju...00:19:33:...póki może.|Zjedzmy co, jestem głodny.00:19:52:Mylałam, że to pan baron.00:19:54:Nie,|Justyno, jeszcze nie wrócił.00:19:56:Czy wróci na kolację?00:19:59:Nie wiem, nie powiedział.00:20:03:To on.00:20:11:Dobry wieczór, baron Frankenstein|mnie oczekuje. Mogę wejć?00:20:17:Będę wdzięczna, jeli kto|pomoże mi przy bagażach.00:20:19:- Przy bagażach?|- Tak, zamierzam zostać.00:20:23:Przykro mi,|ale baron nic o tym nie mówił.00:20:26:Musiał wspominać.|Napisałam do niego kilka tygodni temu.00:20:30:Wiktorze,|tak się cieszę, że cię widzę.00:20:33:Obawiam się,|że zaszło nieporozumienie.00:20:35:Nieporozumienie?00:20:36:Nie dostałe mojego listu?00:20:38:Nie jestem Wiktor,|nazywam się Paul Krempe.00:20:42:Paul Krempe.|Bardzo przepraszam.00:20:46:- Nie widziałam Wiktora od tak dawna.|- Skoro już wie pani, kim jestem,00:20:50:może też|mi si... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jakub791.xlx.pl