Chronos, DOC
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po raz kolejny przybliżam temat niemieckich prac nad tzw. V-7, gdyż sprawy związane z tym projektem („Chronos”), prace nad antygrawitacją oraz nowe prototypy aerodynamicznych modeli, wrzuca się do jednego worka z UFO. Powoduje to narodzenie się wielu błędnych koncepcji i kierunków, które w żaden sposób nie przyczyniają się do rzetelnego wyjaśnienia zagadnienia.
Niemieckie badania związane z budową „dyskoidalnych” obiektów latających, które rozpoczęto już w latach dwudziestych, poszły w dwóch kierunkach:
- konwencjonalnym
- niekonwencjonalnym
Projekty konwencjonalne, mające na celu budowę nowych, aerodynamicznych konstrukcji lotniczych rozpoczęto w latach dwudziestych. Ich wynikiem były modele małych samolotów o zwartej, zaokrąglonej budowie. Konstrukcje tego typu nie znalazły jednak poparcia kół ministerialnych z powodu braku decydujących osiągnięć i postępu parametrów związanych z prędkością oraz zasięgiem. Niemcy prawdopodobnie stworzyli również koncepcje zastosowania w tych prototypach silników odrzutowych, a w przyszłości być może i atomowych. Na planach jednak się skończyło. Konstrukcjami tego typu interesowali się Amerykanie, którzy zbudowali własne projekty oparte na planach niemieckich w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Pomimo stosowania nowych silników odrzutowych zmiany te nie przyniosły spodziewanych efektów.
Omówione krótko prace nad prototypami konwencjonalnymi nie są absolutnie powiązane z projektem „Chronos” ani tajemniczymi V-7. Być może doświadczenia z prac nad projektami konwencjonalnymi przeniesiono i wykorzystano w projekcie „Chronos”, ale nie należy tych badań ze sobą wiązać. Niemieckie „latające spodki” (urządzenia z projektu „Chronos”) nie są też również omawianym w jednym z artykułów, „Foo Fighters”. Te ostatnie wykazują raczej podobieństwo do skonstruowanych przez Victora Schaubergera „bączków”. Prawdziwość temu domniemaniu może dodać fakt, iż lotnicy alianccy podczas obserwacji „Foo Fighters” nie dostrzegli kabin pilotów (jak miałoby to miejsce w projektach konwencjonalnych). Sposób poruszania się tych obiektów wyklucza również wykorzystanie konwencjonalnego systemu napędu. Wielkość zaobserwowanych pojazdów również mogłaby nasuwać na myśl pojazdy przypominające te, które skonstruował Schauberger.
Drugi kierunek, niekonwencjonalny, wzbudza ogromne zainteresowanie poprzez swoją tajemniczość wynikającą z braku naukowego wyjaśnienia problemu. Kontrolę nad tajemniczym projektem „Chronos” objął sam Himmler. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż był on głównym mistykiem Rzeszy. Źródła tego projektu zaś, miały nawiązywać do przekazów sanskryckich, czyli fundamentalnej wiedzy zaginionego ludu- protoplastów rasy aryjskiej.
Urządzenia dysku, stworzonego w ramach projektu nazwano podobnie jak nazwy tajemnych towarzystw niemieckich „Thule” oraz „Vril”. To dodaje całej sprawie tajemniczości. Projekt budowy „latającego spodka” opierał się na badaniach nad antygrawitacją i elektrograwitacją, a więc dziedzinami, których podstawy dopiero tworzono... To jest wiadomość sensacyjna i najbardziej chyba tajemnicza w całej sprawie. Co ciekawsze pojazdy te zwane „Haunebu” latały (!) Perspektywy były niesamowite. Prototypy te miały osiągać prędkość rzędu kilku Machów (ok. 6 000 km/h).
Niektórzy badacze twierdzą, że kompleks „Riese” w Górach Sowich budowano nie (jak twierdził Speer) w celu umiejscowienia tam kwatery Hitlera, ale by otworzyć nowoczesne laboratorium do prac nad Haunebu. Mimo, iż jest to koncepcja nad wyraz sensacyjna, wiele czynników mogłoby wskazywać, iż tak było w istocie. Po pierwsze ochrona obiektu składała się z kilku pierścieni specjalnej grupy Waffen-SS (a jak wiadomo SS miała pełną kontrolę nad projektem „Chronos”). Można oczywiście uznać, iż Niemcom zależało na zachowaniu tajemnicy przy budowie kwatery Hitlera, ale po co fuhrerowi nowa kwatera w momencie ponoszonych klęsk na wszystkich frontach. I to w dodatku oddaloną od serca Rzeszy na Wschód, skąd ciągnęły „azjatyckie hordy”. Informacja o budowie nowej kwatery Hitlera byłaby doskonałym parawanem dla ukrycia prawdziwego celu prowadzonych prac. Po drugie wybór miejsca również był nieprzypadkowy. Dolny Śląsk znajdował się bowiem poza zasięgiem alianckich bombowców. Zresztą jest mało prawdopodobne by skierowano eskadry do nalotu na jedną z kwater Hitlera, co stanowić mogło doskonałą „przykrywkę” do prowadzonych badań. Jeśli dodamy do tego fragmenty innych informacji dotyczących budowy innych obiektów w okolicach Gór Sowich ten fantastyczny obraz może okazać się prawdą. Znaleźli się bowiem świadkowie, będący robotnikami pracującymi przy budowie „Riese”, którzy twierdzą jakoby z obiektem w Górach Sowich wiązały się badania z elektrograwitacją. Potwierdzeniem tego faktu mogą być informacje o zaobserwowanym promieniowaniu, dziwnych zjawiskach np. zmiany napięcia, gaśnięcie silników.
Biorąc pod uwagę niechęć polskich władz do jakichkolwiek prób oficjalnej penetracji kompleksu „Riese” można wysnuć wniosek, iż posiadają one informacje dotyczące tego obiektu. Brak zainteresowania można tłumaczyć obawami przed otwarciem „puszki Pandory”. Jeśli bowiem w kompleksie „Riese” nie prowadzono prac nad projektem „Chronos” to podziemia te zawierają inne tajemnice, których ujawnienie mogłoby przynieść zbyt wiele szkód. Są przecież przypuszczenia, iż produkowano tam broń chemiczną lub biologiczną.
To luźne spostrzeżenia. Temat jest wciąż otwarty i miejmy nadzieję, iż doczeka się rzeczowego wyjaśnienia. Zainteresowanych tematem odsyłam do książki Igora Witkowskiego „Supertajne bronie Hitlera” cz.3.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]