Chłopak Beaty, Ewa Nowak

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
EWA NOWAK
CHŁOPAK BEATY
ROZDZIAŁ 1
Eliza rzuciła torbę na podłogę w przedpokoju. Zerknęła do lustra
i potargała sobie mokrą od śniegu grzywkę. Rzuciła okiem na siostrę.
Zosia siedziała przy stole i pilnie wpatrywała się w coś na swoim
palcu.
- Idę sobie odmoczyć strupa - oznajmiła i poszła do łazienki.
- Czy to dziecko bez przerwy musi sobie coś odmaczać? - Eliza
zdegustowana popatrzyła na młodszą siostrę.
- Daj spokój, niech sobie odmacza. Co ci szkodzi? - powiedział
ojciec i zaszeleścił gazetą.
Od dwóch tygodni nie miał pracy. Z końcem roku nakielska
cukrownia zwolniła go z funkcji magazyniera.
Od tego czasu czytanie ogłoszeń z ofertami pracy stało się jego
obsesją.
W Nakle nad Notecią padał śnieg. Było ślisko, ale za to bardzo
przyjemnie, bo wszelkie pęknięcia, odpryski i brudy przykryła
malownicza warstwa srebrzystego puchu. Miasto wyglądało jak z
bajki. Śnieg sprawił, że nie tylko dzieci, które od razu po lekcjach
mogły iść na sanki, ale również dorośli (nawet jeśli mieli zmartwienia,
jak ojciec sióstr Dukackich) byli w zdecydowanie lepszych nastrojach.
Rodzina Dukackich mieszkała na drugim piętrze w bloku przy
ulicy Kilińskiego. Właściwie wszędzie mieli blisko. Nad Noteć szli
kilka minut, do Rynku było parę kroków. Tylko mama do swojej
pracowni musiała iść kwadrans.
Zbliżała się siedemnasta. Zosia pierwsza usłyszała dzwonek, ale
była tak zajęta obserwowaniem pęczniejącego na jej palcu strupa, że
tylko krzyknęła:
- Beaaata idzieee!
Eliza podbiegła do drzwi, żeby jak najszybciej otworzyć
przyjaciółce. Beata zawsze dzwoniła, jakby się gdzieś paliło i
wystarczała dosłownie chwila, żeby sąsiadka z naprzeciwka pojawiła
się na korytarzu.
Beata, z gołą głową, w jaskrawoczerwonej kurtce, z włosami
wilgotnymi od śniegu, wyglądała ślicznie, ale Eliza jak zwykle
zwróciła uwagę tylko na maleńkie jak dwa ślimaczki uszy
przyjaciółki. Zawsze ich Beacie zazdrościła.
- Hej! Ale cudnie, aż mnie oczy bolą od oglądania tego śniegu.
Nasza dziura pod śniegiem nawet może się podobać.
Beata zdjęła buty w przedpokoju. Rzuciła na nie czerwoną
kurtkę, a na sam wierzch - wielki szalik.
- Bez śniegu też da się przeżyć. Byłaś u Sylwii? - Byłam. Dzień
dobry. Był pan już w pogotowiu?
Coś mi się obiło, że szukają kierowcy.
- Zaraz sprawdzę. Dziękuję! - Ojciec od razu poszedł dzwonić. -
Zośka, żyjesz? - krzyknął jeszcze w stronę łazienki.
- Żyję, żyję, ale słabo się odmacza - odpowiedziała córka, a
dziewczyny, korzystając z okazji, zamknęły się w pokoju, który Eliza
dzieliła z siostrą.
- Siadaj. - Beata pokazała Elizie fotel.
- Przecież siedzę. - Eliza wstała i podeszła do okna. Spuściła
żaluzje, zgasiła górne światło i zapaliła małą lampkę, która dawała
ciepłe, miodowe światło.
- Zaraz będziesz mnie całować po rękach.
- To może najpierw je umyj, co?
- Nie mogę umyć, bo Zośka jest w łazience. Siadaj, mówię ci po
dobroci. I słuchaj.
- To mam siedzieć czy słuchać?
- Słuchaj, siedząc. Czy to takie trudne? Dobra. - Beata nabrała
powietrza. - Sylwia jest chora. Ustaliłyśmy, że ty idziesz zamiast niej.
- Na pewno nie! Ja nie idę.
- Ta znowu swoje! Co za dzikuska z ciebie. Zaczęły się kłócić.
Minęło dobrych piętnaście minut, a one powtarzały wciąż to
samo: idziesz - nie idę.
- Czy możesz mi zdradzić powody?
- Mogę. Po pierwsze, miała iść Sylwia. Tak było czy nie? Po
drugie, podwójne randki są fajne na filmach albo w dużym mieście, a
nie u nas. A po trzecie, chyba bym ze wstydu zwariowała.
- Oj, Eliza, nie rób mi tego! Leszek pokazywał mi zdjęcia swojej
klasy, widziałam już Oskara! Dlaczego mi to robisz?
- Dziewczynki, chodźcie. Odgrzałem barszcz z uszkami. - Ojciec
wszedł i gestem zaprosił je do stołu.
- A czyje to są uszka? Miałam fajnego strupa na palcu. Suszę go
teraz. Mogę wam pokazać za... - Zosia chwilę się zastanawiała, za
jaką sumę jest skłonna zaprezentować swojego świeżo odmoczonego
strupa - ...za sto złotych - wypaliła bardzo z siebie zadowolona.
- Za sto złotych to musiałabyś mieć cybernetycznego strupa,
który umie przenikać przez ściany. Raz coś takiego widziałam -
drażniła się z małą Beata.
- Koniec rozmów o strupach. Ja już dziękuję. Zadzwonię do
mamy, zapytam, czy nie trzeba po nią wyjść. - Ojciec wyszedł do
dużego pokoju.
- U mnie w grupie jest jeden taki chłopiec, co ma bliznę po...
- Ucisz się. Rany, blizny, choroby! I tak w koło. Co za durny
dzieciak z ciebie. O, już mi niedobrze. Przez ciebie nie mogę
dokończyć zupy.
- Ja tam mogę. - Zosia z rozkoszą oblizała buraczkowe od zupy
wargi. - A widziałaś kiedyś wesz?
- Nie przy jedzeniu! - warknęła na siostrę Eliza. - Przy jedzeniu
to ja też nigdy nie widziałam, ale w jednej książce to...
Przyjaciółki dokończyły to, co im zostało na talerzach, i szybko
podziękowały Zosi za towarzystwo.
- Jak mi powiecie, o czym rozmawiałyście, to po was
pozmywam - kusiła Zosia.
- Nic ci nie powiemy, same pozmywamy. Czy ty nie możesz być
normalna? - Eliza z politowaniem pokręciła głową nad ślicznymi,
złotymi lokami siostry.
- Przecież ja chodzę dopiero do zerówki - rozżaliło się dziecko.
Dziewczyny wzięły lekko już podsuszony makowiec
(pozostałość z Nowego Roku) i poszły do pokoju, żeby wrócić do
przerwanego wątku: „Jak to Eliza absolutnie w to nie wchodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jakub791.xlx.pl