Chamscy rodzice, wychowanie dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chamscy rodzice, chamskie dzieci
2008-06-26 14:33
To słynne zdanie i scenę z filmu "Kingsajz" pamięta prawie każdy. Warszawskie targowisko w czasach PRL. Mała dziewczynka kopie w nogę mężczyznę przebranego za krasnoludka, a mama mówi: "Nie kop pana, bo się spocisz!". Podobno PRL-u już nie ma, ale dzieci zachowują się tak jak w tamtych mrocznych czasach. Mają tylko większą siłę rażenia...
Obraz pierwszy
Słoneczny sobotni poranek. Wychodzę na taras, żeby w atmosferze sielanki zacząć pisać ten artykuł. Drzewa szumią, w oddali słychać śpiew ptaków. Wystarczy usiąść przy komputerze, skupić swoją uwagę i "w tak pięknych okolicznościach przyrody" rozpocząć opowieść o naszych milusińskich.
Nagle sielankową ciszę rozrywa ryk silnika spalinowego. Na trawnik przed domem wjeżdża czterokołowy potwór zwany quadem, kierowany przez nastolatka. Młodzieniec wykręca piruety, buksuje w trawie, startuje z impetem. Wszystko pod czujnym okiem tatusia. Jazgot silnika obija się o ściany sąsiednich bloków.
Na balkonach pojawiają się wyrwani z sobotniego snu lokatorzy.
- Co się tutaj wyprawia? - woła jeden z nich.
- Zamknij mordę! - krzyczy nastoletni kierowca i rusza, jednocześnie quad rzyga spalinami. Tatuś nie reaguje i dyskretnie usuwa się ze sceny.
Obraz drugi
Mały Jasio wyciąga ręce do laptopa mojego znajomego - informatyka, szczęśliwego taty. Zanim zresetuje mu system operacyjny, wciskając klawisze, grzecznie mówię do niego: "Jasiu, zabierz łapki!".
Nagle pojawia się jego matka.
- Co ty robisz? Jak możesz mówić, że mój syn ma łapy?! To nie zwierzak! Wynoś się z mojego domu! - krzyczy.
Speszony wychodzę. Chciałem dobrze, ale widać, że wyrządziłem Jasiowi niedźwiedzią przysługę.
Obraz trzeci
Korytarz Sądu Okręgowego w Gdańsku. Trwa zamknięte posiedzenie w sprawie chłopców, którzy upokorzyli 14-letnią Anię z pobliskiego gimnazjum do tego stopnia, że dziewczyna się powiesiła.
Pod drzwiami sali sądowej stoi tłum dziennikarzy i rodzice chłopców.
Podchodzę z dyktafonem do jednego z nich, aby zadać kilka pytań.
- Dlaczego tak się stało? - pytam.
- To przez was pier...nych pismaków! To was trzeba zamknąć, a nie ich! - krzyczy zażywna mama po czterdziestce.
- Tak, piszecie pierdoły w tych waszych mediach, a nasze dzieci muszą siedzieć w kryminale.
- Hieny dziennikarskie poje..ne! - dodaje jej kompan, prawdopodobnie ojciec chłopaka. Czerwona twarz i krewkie ręce gotowe do bicia. Ciekawe, skąd wzięła się agresja u syna tych dwojga ludzi?
Co na to policja, czemu nic nie robi?
Według policyjnych statystyk przestępczość wśród nieletnich stale wzrasta, szczególnie tak zwane drobne przestępstwa i wykroczenia, takie jak kradzieże czy pobicia. Młodociani przestępcy biją rekordy, o których donosi prasa. Niedawno informowano o "gangu" dzieci, w którym prym wiodła 14-latka, a najmłodszy członek tej "grupy przestępczej" miał 6 lat. Niejednokrotnie dowiadujemy się o małolatach kradnących na konto starszych mocodawców. Nawet dziecko wie, że odpowiedzialność karna w Polsce zaczyna się od osiemnastego roku życia i że wyręczenie się małoletnim zapewnia bezkarność. O tym wiedzą też dorośli, nawet ci najmniej wykształceni.
Pobicie dziewczynki niedaleko szkolnego boiska przez koleżanki, "bo miała za drogie ciuchy", to niemal comiesięczna sensacja w lokalnych dziennikach. Kradzieże telefonów komórkowych i odtwarzaczy mp3 w szkołach to już prawie codzienność. Filmy z życia seksualnego gimnazjalistów można obejrzeć w internecie. Znieważanie nauczycieli przez uczniów jest na porządku dziennym.
Skopie, zanim się spoci...
- Czasami boję się iść do pracy - mówi Aneta, 37-letnia nauczycielka. - Dzieci bywają bezczelne, a nawet okrutne, to taki przywilej wieku, ale rozmowa z rodzicami po jednym czy drugim wybryku ucznia sprawia, że rozkładam ręce. Oni są bezkrytyczni wobec swoich pociech.
W kronice szacownej gdańskiej szkoły im. św. Jana de La Salle możemy przeczytać o tym, jaki to figiel sprawili uczniowie swojemu nauczycielowi. Młodzieńcy wykradli mu z przewieszonej na krześle marynarki kluczyki od samochodu i ruszyli jego autem w rajd dookoła szkoły. Relacja w kronice z tego wydarzenia podana jest z uśmiechem i przymrużeniem oka. No cóż, młodzież się bawi!
Kłopot w tym, że szkoła jest położona przy jednej z najbardziej ruchliwych arterii komunikacyjnych Trójmiasta i strach pomyśleć, co by było, gdyby młodzieńcom przyszło do głowy ruszyć w dalszą podróż.
Umundurować dzieci czy rodziców?
Jeszcze nigdy młodzież nie była tak zdegenerowana jak teraz - tak pisał dwa tysiące lat temu klasyk filozofii, Arystoteles.
Do jakich wniosków by doszedł, gdyby dane mu było przeczytać gazety z ostatnich tygodni? - pyta autorka artykułu zamieszczonego w piśmie "Żyjmy dłużej". Samobójstwo nastolatki molestowanej w gimnazjum przez kolegów, pijana czternastolatka odwieziona z lekcji WF do szpitala, trzynastolatek pobity na szkolnym korytarzu... MEN proponuje zaostrzenie rygoru - obowiązek noszenia mundurków, zakaz przynoszenia na lekcje telefonów komórkowych. Problem w tym, że kary nie naprawią zaniedbań generowanych przez lata złego wychowania ani nie zapewnią nastolatkom sposobów spędzania wolnego czasu.
Co zatem robić? Jak sprawić, by dzieci nie przerastały dorosłych poziomem chamstwa, brutalności, agresji?
- Przemoc nie rodzi się w szkole - mówi na łamach "Żyjmy dłużej" psycholog i pedagog szkolny Barbara Korneluk. - Aby powstrzymać falę przemocy, potrzeba kompleksowych działań, współpracy nauczycieli, rodziców, policjantów i władz lokalnych. Nie można się skupiać wyłącznie na tym, by uczynić szkołę miejscem bezpiecznym. Jeśli zamontujemy kamery i na korytarzach ustawimy strażników, liczba aktów przemocy w szkole faktycznie zmaleje, ale nie zmieni to w niczym problemów uczniów, którzy nie potrafią w sposób akceptowalny rozwiązywać konfliktów. Po wyjściu ze szkoły muszą mieć dokąd pójść. Nastolatek potrzebuje miejsca, do którego za kilka złotych może zabrać dziewczynę, posłuchać ulubionej muzyki, pograć w piłkę czy gry komputerowe. Zamiast wydawać pieniądze na monitoring, lepiej przeznaczyć je na organizowanie ciekawych zajęć pozalekcyjnych.
Agresja nie rodzi się w szkole. Osobowości nastolatka kształtowanej przez lata w środowisku rodzinnym nauczyciel nie zmieni podczas kilku godzin lekcyjnych za pomocą systemu kar i nagród. Nieumiejętność rozwiązywania konfliktów, niedojrzałość emocjonalna, skłonność do przejawiania zachowań agresywnych, brak empatii to wyniki wcześniejszych zaniedbań wychowawczych, z którymi nauczyciele nie zawsze potrafią sobie radzić.
Wszystkie dzieci są nasze
Sylwia Kluczyńska w swoim artykule "Dlaczego krzywdzimy?" pisze: są różne teorie agresji. Wyjaśniają one mechanizmy powstawania agresji u człowieka. W jednych koncepcjach jest mowa o wrodzonych popędach, w innych o istotnym znaczeniu frustracji, a w najnowszej akcentuje się czynniki środowiskowe. Teoria społecznego uczenia się, bo o niej mowa, jest dla praktyków, czyli nauczycieli, wychowawców i rodziców chyba najbardziej przydatna. Z badań bowiem wynika, że dzieci najskuteczniej i najszybciej uczą się zachowań agresywnych poprzez naśladownictwo i modelowanie!
Z tych kilku zdań wynika prosta prawda zawarta w starych powiedzeniach. Jest wiele mądrości ludowych, które wyjaśniają problem agresji naszych dzieci: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci; jaki ojciec, taki syn; jaka matka, taka córka.
Wróćmy do sobotniego poranka, podczas którego zacząłem pisać ten artykuł. Pamiętacie państwo - nastolatek ryjący ziemię przed domem czterokołowym quadem przy wtórze ryku spalinowego silnika.
Tatuś, który obserwował wyczyny swojej pociechy, a potem dyskretnie wycofał się z areny, nie wiedział, że słyszę, co mówił za rogiem do swojego sąsiada. - Nieźle popierdala. Będą z niego ludzie!
Tomasz Zając